Zwykle Niezwykle Rozdzial 6
- Dalej Fuksja! - przynaglilam klacz do klusu. Jej kopyta wbijaly sie w śnieg, wybijając przy tym delikatny rytm.
- Teraz stój, prrr - zawolalam. Klacz stanela i ruszyla lbem. Wzielam siodlo z plotu i zalozylam jej na grzbiet, po czym wsiadlam. Ruszylam konia lydkami a on delikatnie ruszyl.
- Wio! - zawolalam ze smiechem a klacz zaczela galopowac. Ruszylysmy na pola. Bylo tam duzo miejsca i bylo bardzo magicznie, zwlaszcza w zimie. W lecie najlepsze na tych polach są strachy na wroble. Fuksja teraz klusowala patrząc się na zimowy krajobraz.
Klacz nagle stanela. Prychnela i postawila uszy.
- Co jest, Fusia? - pogladzilam szyje klaczy. Ale ona nadal stala. Nagle ruszyla. Ale w przeciwna strone niz chcialam. Prosto do lasu!!! W tym lesie nie jest zbyt bezpiecznie wiec probowalam zawrocic Fuksje. Ale ona sie nie dawala. Wciaz gnala i gnala w strone lasu. Moglam tylko sie patrzec jak galopuje szybciej, coraz szybciej w strone czerniacych sie drzew iglastych.
W koncu wjechałysmy w głab lasu. Klacz gwaltownie zwolnila i szla teraz powoli. Wydawala sie byc bardzo odprezona, ale ja mialam glowe jak na srubkach. A to kos gwizdnal a to dzięciol puknal w drzewo... Drzewa szumialy smutno a pnie i galezie skrzypialy jak stary staruszek. Co chwila odzywaly sie rozne echa zwierzece i inne dziwne odglosy. Jakies pochrzakiwania, pomrukiwania, hukania... Zaczelo sie sciemniac a Fuksja nadal nie dawala sie zawrocic i uparcie szla dalej i dalej w głąb lasu. W pewnym momencie dostrzeglam sylwetke jakiegos zwierzecia, ktore majaczylo w ciemnosci. Ksztalt zaczal przypominac coraz bardziej sylwetke dzika.
- Fuksja! - szepnelam. Ale kon tylko machnal uchem jakbym miala byc cicho. Klacz zaczela cicho stawiac kroki. Przeszlysmy obok dzika, ktory wcale nas nie zauwazyl. Kon szedl dalej. Czterdziesci metrow dalej spostrzeglam ze zaraz wejdziemy do jaskini czy groty, obrosnietej mchem.
- Fuksja, zawracaj, juz! - zawolalam.
- Ihhhaa - klacz zarzala ale szla dalej, uparcie. Weszla w jaskinie. Zamknelam oczy. A ona szla i szla. I nagle wydawalo mi sie ze cos sie swieci. Wiec otworzylam oczy. I zobaczylam.
Ze juz nie jestesmy w jaskini. Wokolo nas jest pelno... Swiecacych drzew i roslin? Tak, chyba tak. Czy to aby mi sie nie sni? Chyba nie. Poszczypalam sobie reke i nic to nie dalo. Z
tych dziwnych drzew zwisaly takie jakby swiecace sznureczki czy cos tam... Nie umiem tego po ludzku nazwac. Swieci sie to na bialo. Fuksja zaczela galopowac. Zmeczona wtulilam sie w szyje klaczy i tak jechalam. Po 30 minutach kon stanal i zarzal. Zobaczylam cos niezwyklego. Dziwnego. Naprzeciwko nas staly dwie istoty... Jednorozec i elf! Fuksja postapila jeszcze pare krokow naprzod.
- Witaj Nino - powiedzial elf.
CDN
ALEŻ MAGICZNIE SIĘ ROBI *_*. Świetny rozdział, chcę więcej!!! :3
OdpowiedzUsuńDziekuje! :) kolejny rozdzial bedzie niedlugo :)
Usuń