Zwykłe Niezwykłe

Zwykle niezwykle

wtorek, 20 stycznia 2015

Zwykle Niezwykle rozdzial 6

Zwykłe Niezwykłe rozdzial 6
- Jezeli chcesz to przyjedz, bo to nie jest rozmowa na telefon - mowil w sluchawce weterynarz. 
- Dobrze, juz sie zbieram, dowidzenia. - odpowiedzialam i odlozylam sluchawke.
Szybko sie ubralam. Wybiegajac z domu rzucilam do mamy dokąd jade. Zlapalam pierwszy lepszy autobus i nim pojechalam pod klinike. Przed drzwiami weterynarii  czekal na mnie juz weterynarz.
- Chodzmy - powiedzial.
Czulam sie okropnie. Myslalam ze zobacze moja klacz, juz niezyjącą... Podeszlam do boksu i... zobaczylam ja stojaca... stala i jadla siano, ale gdy mnie zobaczyla radosnie parsknela i podeszla do mnie. Wtulila chrapy w moje rece a potem podniosla swoj sliczny pysk i oparla leb o moje ramie. Przytulilam ja. Czulam, ze nie moglo sie zdarzyc nic lepszego na swiecie, niz to, ze moja klacz zyje. 
Tydzien pozniej moglam odebrac moja klacz. Cieszylam sie z jej powrotu, tak jak inne konie, a zwlaszcza Cynamon. Byl zadowolony, ze Fuksja znow stoi w swoim boksie i ze bedzie mogl do niej codziennie rzec. Pare dni pozniej wsiadlam na Fuksje na oklep. Kkacz zachowywala sie bardzo spokojnie. Miala idealny step, wspanialy i delikarny klus, i nie zbyt mocno wybijajoacy galop. Tak wiec galopowalysmy sobie przez laki, cieszac sie, ze mamy siebie i ze w koncu jestesmy razem. Wrocilam wieczorem i odprowadzilam klacz do boksu. Wzielam szczotke i gumowe zgrzeblo i zaczelam czyscic klacz. Podrapalam ja lekko na koniec i ucalowalam jej jedwabiste chrapy.
- Dobranoc Fuksjo - powiedzialam. - Spij dobrze, a jutro zabiore cie na maly spacer.
- Prhhh - prychnela klacz. Wyszlam ze stajni i poszlam do domu.
- Jak tam Fuksja? - Spytala mama.
- Fantastycznie. Cudnie sie spisala, gdy na niej jechalam. Ale jeszcze bardziej cieszy mnie to ze sie nie poddala, gdy walczyla o zycie.
- Tak, Fuksja jest niesamowitym koniem. Ma w sobie sile przetrwania i walki i wiem, ze nie podda sie, cokolwiek by to nie bylo.
- Dobrze, ze jestes tego zdania co i ja.  Ide popisac z Ada.
- Dobrze, ale nie siedz za dlugo.
- Ok.
Poszlam na gore i otworzylam laptopa. Tak jak sie spodziewalam Ada od razu zasypala mnie pytaniami, gdy tylko weszlam na facebooka.
- i co? Jak Fuksja? Opowiadaj!!!
- Dobrze, dobrze. Cudownie sie sprawdza pod siodlem. Ale jestem zadowolona najbardziej z tego ze sie nie poddala.
- No ona to jest uparciuch. Jak ty!
- Hahahh.
Pogadalam z Ada jeszcze dwie godziny i wylaczylam laptopa. Odlozylam go i poszlam sie umyc.
- Fuksja - pomyslalam i sie usmiechnelam. Gdy sie umylam poszlam spac. Wkrotce zaczela snic mi sie Fuksja, jak ma wbity ten pret w brzuch. Ale ona sie poddala w tym snie. A ja... ja bylam taka zalamana ze nie postrzegalam swiata.
Ciekawa jestem... czy byloby tak gdyby moja klacz faktycznie zmarla....


kolejny rozdzial bedzie chyba w piatek ale nie obiecuje, bo teraz mam do dyspozycji jedynie  tableta, ktory mnie strasznie wkurza. Mam nadzieje ze opowiadanko wam sie podobalo ;)

2 komentarze:

  1. Kolejny, bardzo fajny rozdział! Pisz dalej, z dnia na dzień lepiej Ci idzie :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha dzieki :) ale nawet moje opowiadania nie pobija twoich :)

    OdpowiedzUsuń